CatEye w końcu dogonił technologie stosowane na rynku - w najnowszej lampce zastosowano dwa ledy Cree XP-G i zintegrowany akumulator litowo-jonowy. W połączeniu z dobrze zaprojektowaną optyką ta mała lampka pozwala bezpiecznie wybrać się do lasu na nocną wycieczkę. Co prawda to tylko egzemplarz testowy, ale zapowiada się naprawdę dobrze.
Trochę danych marketingowych
Źródło światła: 2 wysokiej mocy diody LED, technologia OPTICUBE™
Jasność: 5000 kandeli (całkowita ilość), szeroki strumień światła, 600 lumenów)
Tryby: ciągły (2 poziomy: wysoki, niski), HyperConstant
Czas pracy: wysoki – 1,5h, niski – 4h, HyperConstant – 2h.
Zasilanie: akumulator Li-ion (2800mAh)
Czas ładowania: 8 godz. (80% naładowania po 5 godzinach)
Uchwyt: FlexTight™ - H-34N (ø 22-32 mm)
Masa: 160 g (z uchwytem i akumulatorem)
Wrażenia
To maleństwo bez problemu zmieści się w męskiej dłoni czy kieszeni ;). Mieszanka matowo wykończonego kompozytu i aluminium - lampki CatEye zawsze mają niepowtarzalny design i bardzo ładne wykończenie. Dwa ledy Cree XP-G bez specjalnego problemu pozwalają na osiągnięcie zakładanego strumienia wyjściowego światła.
Co zwraca uwagę, to przesunięcie ledów w osi kolimatorów – sam stosuje ten wybieg w modowanych dla znajomych czołówkach aby „złapać” więcej światła i skierować je na ziemię. Niektórzy lubią równe okrągłe plamy światła, ale tutaj skuteczność się liczy ;).
Przednia część lampki jest z pokrywanego elektrolitycznie aluminium, zaś korpus z plastiku. Karbowana pokrywa przykręcona na wierzchu to sprytny zabieg na zamontowanie radiatora na wierzchu lampki – odkręcając ją nie dostaniemy się do środka, choć na początku miałem taki pomysł...
Z dołu standardowe mocowanie CatEye – przykręcane i wymienne, ma to swój plus, bo po dłuższym okresie użytkowania lubią się wyrabiać, co powoduje luzy na mocowaniu i lampka telepie się na wybojach.
Port ładowania – standardowe w ostatnim czasie mini usb. W zestawie nie ma ładowarki, więc albo będziemy musieli poczekać ładnych parę godzin aż lampka naładuje się z portu USB w komputerze, lub trzeba się wspomóc jakąś mocniejsza ładowarką do telefonu.
Z tyłu wskaźnik stanu baterii – trzy kolory zielony / pomarańczowy / czerwony – na szczęście nie jest zbyt intensywny i nie rozprasza w czasie jazdy.
Zwraca uwagę nietypowy rozkład światła.
Co w środku piszczy ?
Jak to zwykle u CatEye’a sporo dopracowanej elektroniki + wymienny akumulator litowo-jonowy. Zakładając częste użytkowanie w najwyższym trybie po 2 latach może być już widoczny spadek czasu pracy - wtedy nowy akumulator będzie jak znalazł.
Wymiana akumulatora nie powinna nastręczyć żadnych problemów – odkręcić 2 śruby z przodu obudowy odpiąć stary i podpiąć nowy.
Jako ciekawostkę warto zauważyć, że każdy z ledów jest wysterowywany osobno pomimo stosunkowo niewielkiej mocy lampki. Lampka oferuje 3 tryby podstawowe
100 % / 40% i tryb HyperConstant (lampka cały czas świeci w trybie low co chwile błyskając). Jest to niewątpliwie ciekawy tryb ostrzegawczy, przy którym da się nawet jechać, nie jest to jednak najmilsze dla jadących z naprzeciwka. Dodatkowo posiada pamięć, więc zawsze włącza się w ostatnim używanym trybie.
W trybie wysokim lampka pobiera z akumulatora tylko 4,4W energii, w trybie low odpowiednio 1,78W - co oznacza, że o ile nie będzie najmniejszego problemu ze spełnieniem obietnic dotyczących czasu pracy, o tyle nawet przy bardzo wydajnym sterowniku i optyce będzie problem z uzyskaniem obiecanych 600 lumenów.
Jak to świeci ?
Rozkład światła jest bardzo dobry, rowerowy z niezłym zasięgiem, światło nie ucieka do nieba jak to często bywa z lampkami opartymi na reflektorach. Trochę brakuje go po bokach - ale trudno tą lampkę zaklasyfikować jako offroadową. Niestety już na pierwszy rzut oka widać, że tych 600 lumenów tu nie ma, 400-450 jest najbardziej prawdopodobne.
CatEye HL-EL625RC - high
CatEye HL-EL625RC - low
Podsumowanie.
Kompakt z zacięciem, o ile w wersji finalnej będzie miała realnie około 600 lumenów, będzie to ciekawa propozycja dla ludzi, którzy nie lubią plątać się z kablami i niekoniecznie chcą montować latarkę na kierownicy. Na pewno wystarczy na każdy powrót z pracy do domu ;-).